Po raz trzeci dorzuciłem swoje trzy grosze do wyboru najlepszej książki górskiej w plebiscycie „Sportowej Książki Roku”. Wydaje mi się, że jestem Wam winien pełne uzasadnienie dokonanego przeze mnie wyboru. Na początek trochę tła.
Serwis sportowaksiazkaroku.pl to jedno z kilku miejsc w polskiej przestrzeni internetowej, poświęcone literaturze sportowej. Oprócz strony internetowej, zajmującej się polskim rynkiem literatury sportowej, Sportowa Książka Roku to pierwszy plebiscyt w Polsce (i jeden z nielicznych w Europie), w którym nagradzane są najlepsze książki o tej tematyce. Od kilku edycji jedną z kategorii, w której przyznawane są nagrody, jest „Górska Książka Roku”, a od trzech edycji jestem jedną z osób, które w wąskim gronie dokonują wyboru najlepszej z najlepszych (albo najlepszej spośród nominowanych, zależy od roku).
Wiele osób, w tym również i ja, przynajmniej raz w roku zadaje sobie pytanie: Dlaczego w Polsce ukazuje się tak dużo górskich tytułów, skąd ten boom? Na ten temat można by dyskutować godzinami. Ja sam jestem zdania, że popularność tego typu literatury to poniekąd zasługa odrodzenia się marzeń Polaków o zimowym zdobywaniu ośmiotysięczników. Tak tak, program PHZ zapoczątkowany przez Artura Hajzera, a co za tym idzie – również tragedia na Broad Peaku, bo „nic tak nie ożywia sprzedaży, jak śmierć”. Na pewno wpływ na to ma również coś w rodzaju mody na wszelkiego rodzaju fizyczne aktywności związane z górami. Książek o tematyce górskiej i tych powiązanych w różny sposób z górami, ukazuje się w Polsce bardzo dużo, jednak ich poziom, co tu dużo ukrywać, bywa różny (bardzo ciekawa dyskusja na ten temat odbyła się na ostatnim Festiwalu Górskim w Lądku-Zdroju, kto nie widział – polecam kliknąć tutaj). Najwięcej ukazuje się publikacji o polskich himalaistach i to z tymi książkami, siłą rzeczy, mam najwięcej do czynienia (głównie ze względu na tematykę tej strony).
Czym powinna (według mnie) charakteryzować się dobra książka? Krótko: Jeśli książka pochodzi z półki „literatura faktu”, to powinna wnosić do omawianego tematu nowe, istotne fakty. Powinna być napisana możliwie najpiękniejszą polszczyzną, jednocześnie językiem na tyle prostym, by czytelnik, nawet ten początkujący, zbyt szybko nie odkładał książki na półkę. A skoro jest to „literatura faktu”, to powinna przedstawiać fakty, a nie je przeinaczać, czy z powodu złej redakcji, czy dla chęci podkręcenia/ożywienia narracji. Jeśli mamy do czynienia z biografią, to oczekiwałbym, że będzie to możliwe najwierniejsze opowiedzenie życia bohaterki/bohatera książki.
Muszę przyznać, że mw tym roku miałem bardzo duży problem z dokonaniem wyboru „tej najlepszej”. Trafiały się książki, które mi się podobały, takie, które śmiało mogłyby konkurować o najwyższe laury, gdyby nie błędy merytoryczne. Jedną z takich książek, jest „Berbeka. Życie w cieniu Broad Peaku” Dariusza Kortko i Jerzego Porębskiego. Nie chciałbym być źle zrozumiany – to jest dobra książka, właśnie z tych powodów, o których pisałem wcześniej. Historia na pewno zaczaruje kolejne setki, może nawet tysiące osób, jeśli sięgną po tę książkę. Ale nie może być traktowana jako dzieło wybitne, właśnie z uwagi na błędy merytoryczne i biograficzne niedociągnięcia, o których pisał Dominik w tej recenzji. Historię polskiego himalaizmu znam na tyle, by z całą stanowczością stwierdzić, że to nie Krzysztof Wielicki w 1980 roku wypowiedział słowa „Gdyby to nie był Everest, nigdy byśmy tu nie weszli”. Po pierwsze, w oryginale to zdanie brzmi „Gdyby to nie był Everest, to byśmy chyba nie weszli”, a wypowiedział je wspinaczkowy partner Wielickiego, Leszek Cichy. A to tylko jeden z kilku błędów. Książka zawierająca błędy nie może być, przy cały szacunku dla autorów za wykonaną pracę, nazywana „książką roku”, niezależnie od kategorii.
Zanim napiszę, na którą książkę oddałem swój głos, chciałbym przedstawić Wam kilka tytułów, które zasługują według mnie na wyróżnienie:
„Ponad światem” Scotta Ellswortha. To książka znakomicie omawiająca początki okresu, w którym człowiek pragnął zdobywać góry najwyższe. Opisane zostały w niej wydarzenia górskie, bezprecedensowe alpinistyczne dokonania, ale w wielu przypadkach pokazano je na tle istotnych wydarzeń historycznych. Dla kogoś, kto interesuje się również historią świata, będzie to pozycja z którą bardzo przyjemnie spędzi czas.
Album „Zdobywcy. Ludzie, szczyty, wyprawy”, Wydawnictwa Burda. Tu, szczerze mówiąc, nie spodziewałem się „wodotrysków”, ale po bardziej wnikliwym przyjrzeniu się albumowi stwierdzam, że takiej pozycji na polskim rynku wydawniczym (akurat w kategorii „książki górskie”) nie było już dawno. Gdybym miał wybrać jedną pozycję górską, która trafi do szerokiej publiczności i nie będzie to pozycja specjalistyczna, zgłębiająca tylko jeden z wielu aspektów łączących się ze wspinaniem, to wybrałbym tę pozycję. Fantastyczna dokumentacja, wiele, również tych niepublikowanych wcześniej, zdjęć, ogrom pracy redaktorskiej i graficznej, no i wiedza niezbędna do poznania historii eksploracji gór i wspinania.
Małe wyróżnienie powędrowałoby do Magdy Lassoty za „W cieniu Everestu”. Dla Magdy to debiut autorski, co widać w niektórych fragmentach książki, ale wyróżnienia nie przyznaję za debiut sam w sobie, tylko za pomysł. Książkami o zmaganiach z najwyższą górą świata można by wypełnić całą bibliotekę. Magda natomiast skupiła się na samej bazie pod Everestem i przeprowadziła masę rozmów z osobami, które chcą zdobyć szczyt Everestu (lub, w niewielu przypadkach, Lhotse), stawiając im przy okazji pytania o ich motywację, codzienne życie w bazie, o życie i bliskich, których zostawili 5000 metrów niżej. Zdecydowanym plusem publikacji jest to, że autorka nie ograniczała się do „wspinaczy”, ale porozmawiała też z osobami, bez których wielu mogłoby zapomnieć o Evereście – z Szerpami i pracownikami agencji. Krótko mówiąc: totalny przekrój osobowości, charakterów. Przy okazji książka odczarowuje, moim zdaniem, chyba powszechne twierdzenie, że prowadzenie agencji działającej pod Everestem to złoty interes dla ich właścicieli (tak, Magda rozmawia również z właścicielami agencji), ale o tym musicie już doczytać w książce. Świetny pomysł, dobra realizacja.
Najlepszą górską książką roku 2020 w plebiscycie „Sportowej Książki Roku” została wybrana „Zaklętym w górski kamień” Krystyny Palmowskiej i ja również zdecydowałem się oddać na nią głos. Pierwszy raz od dawna miałem przekonanie, że głosuję na naprawdę dobrą, fachową pozycję, nie kierując się zasadą, że „na bezrybiu i rak ryba”. Z książki bije fachowość, skrupulatność, ogrom pracy i poświęconego czasu. W dodatku autorka przemawia do nas pięknym językiem, opisując minione wydarzenia z szacunkiem do bohaterów i okoliczności, w jakich się znaleźli. Nie wiem, czy jest sens opisywać szczegółowo tę pozycję po raz kolejny, zerknijcie po prostu na jej recenzję, która od jakiegoś czasu wisi na blogu. Ująłem w niej wszystko to, co chciałem napisać i co zdecydowało, że to właśnie „Zaklętym w górski kamień” wygrała w kategorii „Najlepsza górska książka” w plebiscycie „Sportowej Książki Roku”.
Tegoroczny partnerami plebiscytu byli:
CANAL+
Piłkarski Biznes
Retro Futbol
Ranking bukmacherów na NajlepsiBukmacherzy.pl.
materiał powstał we współpracy z blogiem sportowaksiazkaroku.pl
P.S. Jeśli podobają Ci się zamieszczane przeze mnie treści zachęcam Cię do zostania patronem bloga 8tysiecy.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
www.patronite.pl/8tysiecypl