W świecie, w którym kolejne górskie książki ukazują się w wariackim tempie rzadko trafia się książka zaskakująca tematem. Relacje z pierwszych wejść na ośmiotysięczniki – były. Wejścia zimowe – były. Wejścia w stylu alpejskim trudnymi drogami – też były (choć tych najmniej). No i biografie wspinaczy oczywiście też. Samymi książkami o górskiej tematyce można by zapełnić niejedną lokalną bibliotekę. Z pewnością mielibyśmy problem z zapełnieniem takiej biblioteki, gdybyśmy wybierali tylko książki dobre, takie, które różnią się od poprzedniczek formą i treścią. Jednocześnie z każdą kolejną przeczytaną książką pojawia się pytanie: czy wydawnictwa są w stanie czymś jeszcze czytelników zaskoczyć? Recepta wydaje się prosta. Kluczowy jest oczywiście temat lub postać, może nieoczywista, do tej pory nieopisana albo wręcz pomijana. Autor książki będzie musiał się nachodzić, wypytać o pewne fakty wspinaczy, nie pójdzie na łatwiznę spisując tylko zwierzenia himalaistów. Musi przykuć uwagę czytelnika.
Co mi się podobało
„Wszechmogący. Człowiek, który wymyślił Himalaje. Biografia Andrzeja Zawady” Piotra Trybalskiego bez wątpienia spełnia kryteria dobrej książki. Czytelnikom orientującym się w górskiej antologii postać Zawady jest dobrze znana. Do tej pory ukazała się książka małżonki „Lidera”, Anny Milewskiej („Moje życie z Zawadą” – przyp. MP) oraz „Lider” napisany przez Ewę Matuszewską, niestety, obie bardzo subiektywne, niepełne. „Wszechmogący” to długa (około sześciuset stronicowa), rzetelna biografia interesującego człowieka, lidera polskich wypraw w Himalaje i Karakorum, prekursora himalaizmu zimowego. Książka w dość szczegółowy sposób przybliża życie Andrzeja Zawady, zarówno dzieciństwo jak i późniejsze czasy. Znajdziemy w niej mnóstwo zdjęć z całego okresu bogatego w podróże życia bohatera. Autor wykonał tytaniczną pracę gromadząc niezbędne materiały, przeprowadzając dziesiątki rozmów z bliskimi i znajomymi Zawady. „Wszechmogący” nie jest uzupełnieniem dwóch wspomnianych wcześniej książek. Na tle książki Piotra Trybalskiego obie wypadają dość blado. Książka wydana w tej formie jest argumentem za tym, by wydawnictwa inwestowały w kolejne górskie pozycje.
Co mi się nie podobało
Nie bardzo rozumiem skąd u wydawców próba tłumaczenia treści książki za pomocą podtytułu, w dodatku lekko wprowadzającego w błąd. Andrzej Zawada przecież nie wymyślił Himalajów, Polacy jeździli w nie na długo przed Zawadą. Czynili zakusy na Everest i K2 jeszcze przed wojną i tuż po niej, z wiadomym skutkiem. Oczywiście można powiedzieć, że odkrył je na nowo dla Polaków. W ciężkiej, PRL-owskiej rzeczywistości potrafił skupić uwagę wspinaczy na czymś, co, jak się później okazało, dla wielu było sensem życia. Reasumując, tytuł wydaje się nienaturalnie długi. Nie podobało mi się również prześlizgnięcie się po zimowej próbie na Broad Peaku z 1988 roku. Ponieważ jest to bardzo istotny fragment życiorysu Maćka Berbeki oraz bezsprzecznie jedna z większych skaz na życiorysie Zawady, poświęcam temu oddzielny akapit.
Broad Peak 1988
Tematem, który w książce wydaje mi się potraktowany po macoszemu, jest sprawa zimowej próby zdobycia Broad Peaku z 1988 roku. Dla przypomnienia: była to zimowa wyprawa na K2, ale w związku z brakiem postępów na „górze gór” Andrzej Zawada pozwolił dwójce Lwow-Berbeka zaatakować sąsiedni szczyt. Maciej Berbeka w pogarszającej się pogodzie próbował samotnie zdobyć wierzchołek. Prawie wszedł, stanął „tylko” na przedwierzchołku zwanym Rocky Summit i nieświadomy swojej pomyłki rozpoczął odwrót. Nikt nie wyprowadził do z błędu. Nie tylko w łączeniu przez radio, nawet nie w samej bazie, do której z pomocą kolegów doszedł ledwo powłócząc nogami, ale jeszcze przez długie miesiące po wyprawie.
W związku z tym odpowiedzialność za prawdę wziął partner wspinaczkowy Maćka. Informacja ta po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w relacji Aleksandra Lwowa zamieszczonej w „Taterniczku”. Niestety we „Wszechmogącym” nie uzyskujemy odpowiedzi na pytanie: dlaczego kierownik Zawada utwierdzał Macieja Berbekę w błędzie tak długo? Ponieważ istniało ryzyko kontynuowania przez zakopiańczyka ataku szczytowego, jasnym jest, że Zawada nie chciał mu o tym mówić przez radio, kiedy Berbeka był jeszcze na górze. Nie ulega wątpliwości, że najodpowiedniejszym momentem był moment powrotu Berbeki do bazy. Czy Andrzej Zawada bał się przyznać do porażki? Może liczył, że ktoś rozwiąże problem za niego? Tego się nie dowiemy. Z pewnością tę sytuację mogłaby skomentować Anna Milewska. Prawdopodobnie nie chciała. A jeśli nie chciała – chciałbym uzyskać taką informację.
Z pewnością jednak „Wszechmogący…” jest książką, którą każdy fan polskiego wspinania w górach wysokich powinien przeczytać.
***
„Wszechmogący. Andrzej Zawada. Człowiek, który wymyślił Himalaje” Piotr Trybalski
Wydawnictwo Literackie 2021
P.S. Jeśli podobają Ci się zamieszczane przeze mnie treści, zachęcam Cię do zostania patronem bloga 8tysiecy.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
www.patronite.pl/8tysiecypl