Słowo od autora bloga.
Jakiś czas temu na blogu zamieściłem swoją recenzję książki „Berbeka. Życie w cieniu Broad Peaku”. Jako, że „ile głów, tyle opinii”, postanowiłem zamieścić na blogu drugą recenzję tej samej książki, zupełnie inny punkt widzenia. Poniższa recenzja jest wyłączną opinią jej autora i tak powinna być traktowana. Nie należy jej odbierać jako kontry do recenzji, która została zamieszczona na blogu wcześniej. Oraz:
„Każdy może, prawda, krytykować. (…) Więc dlatego, z punktu mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy robić, żeby tej krytyki nie było. Tylko aplauz i zaakceptowanie!”.
Cytat z filmu „Rejs” w reżyserii Marka Piwowskiego.
z życzeniami miłej lektury,
Maciek
„Berbeka. Życie po Broad Peaku” – recenzja druga
W komentarzach i dotychczasowych recenzjach pojawiło się wiele pochlebnych słów na temat książki Dariusza Kortki i Jerzego Porębskiego pt. „Berbeka. Życie w cieniu Broad Peaku”. Niestety, moje zdanie na temat tej pozycji jest zgoła odmienne. Książka wydaje się bardzo płytko zbadaną biografią Macieja Berbeki, w głównej mierze pisaną w oparciu (i wydawałoby się – „pod kuratelą”) o wspomnienia rodziny Berbeków.
W książce nie znalazłem informacji o działalności Macieja Berbeki jako prezesa Klubu Wysokogórskiego w Zakopanem (w latach 1982-1986). O działalności speleologicznej Macieja wspomniano w kilku zdaniach, sprowadzając sprawę do anegdoty, że musiał ukrywać brudne ubrania przed matką. Podobnie – co jest zupełnie niezrozumiałe w przypadku biografii himalaisty mieszkającego u stop Tatr – zaledwie chyba w kilku akapitach wspomniano o działalności górskiej Macieja w Tatrach. Na końcu książki zamieszczono wybrany wykaz przejść Berbeki w Tatrach, ale z niezrozumiałych powodów dotyczy on wyłącznie kilkunastu miesięcy jego życia.
Z książki nie dowiemy się ponadto, czy Berbeka wspinał się także sportowo w skałach Jury Krakowsko-Częstochowskiej bądź Sokolików. Nie ma w ogóle informacji o wspinaczce sportowej, a tym bardziej o tym, na jakim robił (jeśli robił) to poziomie.
W kontekście tych wielkich braków biograficznych, szczerze dziwi umieszczenie w tekście akapitów zupełnie niezwiązanych z głównym bohaterem (np. opis choroby wysokościowej na s. 135-141, jakby „żywcem” wyjęty z książki „Lekarze w górach”, której współautorem był jeden z twórców biografii Berbeki – Jerzy Porębski). Nie jest dla mnie też zupełnie do pojęcia maniera autorów, przywołujących w kontekście tragedii na Broad Peaku w 2013 roku komentarze… internautów. W poważnej biografii nie powinno być na to miejsca.
Książka zbyt dużą uwagę poświęca Broad Peakowi – nie wnosząc nic nowego do historii z 1988 i 2013 roku. Wszystko, co znajdziemy w publikacji Kortki i Porębskiego jest wtórne wobec starszych, opublikowanych opracowań.
Bardzo denerwujące jest kilkukrotne odnoszenie się w tekście do „mistycyzmów” – jakichś rzekomo wspólnych losów wyprawy na Annapurnę w 1980 roku z zamachem na Jana Pawła II, czy snów „przewidujących przyszłość”.
Autorzy mają bardzo luźne podejście do przywoływania cytatów – przeinaczają zarówno treść wypowiedzianych przez bohaterów słów, jak i samych autorów tychże. Za przykład niech posłużą dwie sytuacje z książki: na s. 283 Kortko i Pietrzaszewski cytują Berbekę tymi słowami „z ośmiu Polaków, którzy weszli na Everest, Rutkiewicz, Kukuczka, Czok, Chrobak już nie żyją”, by zaledwie 6 stron wcześniej (w podpisie zdjęcia) zacytować Macieja w ten sposób: „z ośmiu polskich zdobywców Everestu połowa już nie żyje [Rutkiewicz, Kukuczka, Czok, Chrobak – przyp. Kortko, Porębski]”. Słynne słowa „Gdyby to nie był Everest, to byśmy chyba nie weszli” wypowiedziane przez Leszka Cichego po zdobyciu zimowego Everestu w 1980 roku, w książce (s. 113) zostały zapisane jako „Gdyby to nie był Everest, nigdy byśmy tu nie weszli” i co gorsza… przypisane Krzysztofowi Wielickiego. Cały dialog przywołany na stronie 113 jest fałszerstwem – oryginalna rozmowa jest dostępna w internecie, w reportażu powyprawowym, w którym każdy może sprawdzić, jak w rzeczywistej wersji, a nie według tej zmyślonej przez autorów książki, brzmiała owa historyczna wymiana słów między zdobywcami a Andrzejem Zawadą.
Oprócz tego, w książce znalazły się liczne niedopatrzenia – wymienię kilka, najbardziej rzucających się w oczy: s. 252 – Nanga Parbat nie leży w Karakorum, lecz w Himalajach Zachodnich; s. 200, podpis do zdjęcia – na fotografii widzimy Berbekę i Pawlikowskiego z podpisem „noc w obozie trzecim, kolejna w drugim, wreszcie czwartego dnia od zdobycia szczytu himalaiści dotarli do bazy”, podczas gdy dramatyczne zejście z Czo Oju przeżyli Kukuczka i Heinrich; s. 213, podpis do zdjęcia – „uczestnicy chcą wejść na szczyt trasą” – nawet na oblegany przez turystów wysokogórskich Mount Everest nie prowadzi trasa, lecz droga; s. 213 – informacja, iż wyprawa pod kierownictwem Chrobaka na Dhaulagiri z 1986 roku jest ekspedycją zimową („rok po tym, jak Andrzej Czok i Jerzy Kukuczka po raz pierwszy stanęli na nim zimą, Eugeniusz Chrobak chce to zrobić jeszcze raz. Tylko że zupełnie nową drogą” – w rzeczywistości była o wyprawa jesienna.
Literacko książka się broni – napisana jest poprawnym językiem. Nie jest nużąca. Problem w tym, że nie wnosi zupełnie nic nowego do wiedzy na temat polskiego himalaizmu.
Na stronie 113 jest rozmowa Zawady z Wielickim, ale jest jasno, że słowa o Evereście powiedział Cichy.
Możliwe, że błąd pojawił się tylko w niektórych egzemplarzach (recenzenckich? Wysłanych do bibliotek?). W każdym razie był błąd.