źródło: FB Tomka. |
Siedem prób. Siedem bitew z dziewiątym szczytem świata. Czy były potrzebne? Jeśli tak, to komu? Można usiąść na kanapie i zastanawiać się „po cholerę oni się tam pchają?”. Nie znajdzie się odpowiedzi. Ja sam jej nie znajduję. W filmie o Jerzym Kukuczce zatytułowanym po prostu „Jurek” himalaista Ryszard Warecki stwierdza, że himalaizm jest wartością wyższą, bo dla wielu jest zupełnie niepotrzebny. Jest jak lot w kosmos. Na pytanie „czy himalaiści są egoistami” wielu himalaistów, w tym kierownik tegorocznej zimowej wyprawy na K2 Krzysztof Wielicki, odpowiada: „Tak, są egoistami”. Czy jest to egoizm spowodowany wartością wyższą, taką, która czyni z nas ludzi? Pewnie tak. Czy ja potrafiłbym być takim egoistą? Nie, nie potrafiłbym. Mam szacunek do wszystkich, którzy w imię wyższych wartości potrafią wznieść się ponad kanapę i czynić coś zupełnie niepotrzebnego. Wanda Rutkiewicz twierdziła, że właśnie robienie rzeczy niepotrzebnych czyni nas ludźmi.
Tomek pojechał na Nangę po raz siódmy, nie mając uzbieranej całej kwoty do sfinansowania wyprawy. Skład znany – On i Elisabeth Revol, francuska alpinistka, której kilka lat temu spodobał się pomysł Tomka, by Nangę zdobyć zimą i nie przeszkadzał im fakt, że pierwszego zimowego wejścia dokonali Ali Sadpara, Simone Moro i Alex Txikon w lutym 2016 roku. Oni chcieli zrobić to po swojemu. Na przekór wszystkim i wszystkiemu. Według niepotwierdzonych jeszcze informacji szczyt zdobyli w czwartek, 25.01.2018 roku. Tomek stał się pierwszym polskim zdobywcą Nangi zimą. Tak jak chciał. Później zaczęły się problemy.
Kiedy na profilu Adama Bieleckiego pojawił się wpis „Czekamy tylko na śmigłowiec i lecimy na Nangę. Tomek Eli 3majcie się. Idziemy po Was” rozpadłem się na kawałki, nie mogłem powstrzymać łez wzruszenia. Denis Urubko miał tego dnia wyjść z Januszem Gołąbem do obozu drugiego na K2. Zawrócił do bazy, gdzie razem z czwórką pozostałych członków ekipy ratunkowej oczekiwali na śmigłowiec, który miał ich przetransportować pod Nanga Parbat. Ostatecznie poleciało ich czterech. Denis, Adam Bielecki, Piotr Tomala i Jarek Botor. Czterech herosów niosących pomoc bezinteresownie. W nieludzkich warunkach, na nieludzko trudnej ścianie, po ciemku, ryzykując własnym życiem Denis i Adam dotarli do schodzącej niżej Elisabeth. Przekazała informację, że kiedy opuszczała Tomasza miał on ślepotę śnieżną, liczne odmrożenia i chorobę wysokościową, ona sama zdecydowała się schodzić, bo Tomek nie był w stanie. Na podstawie relacji Francuski ekipa podjęła jedyną możliwą decyzję – Tomka nie da się uratować, na pewno nie w tych warunkach, bo nadciąga burza.
Elisabeth okazała się bardzo silną kobietą. Przezwyciężyła swoje słabości, przeżyła. Tomek Mackiewicz pozostanie na Nandze na zawsze. Wyczyn jego i Elisabeth będzie pamiętany, zostanie zapamiętana też akcja ratunkowa, której światowy himalaizm do tej pory nie doświadczył. Zostanie też zapamiętany Tomasz, a może przede wszystkim on. Niezwykle ciepły, posiadający jak każdy z nas liczne wady i zalety, starający się pomagać każdemu kogo spotkał. Humanista i człowiek w pełnym tych słów znaczeniu. Wielokrotnie miewałem do Tomka pretensje o to, w jaki sposób trwoni swój dorobek poprzez wdawanie się w wojenki ze wszystkimi, którzy nie podzielają jego poglądów. Wkurzałem się, kiedy nie odpowiadał na moje wiadomości, kiedy się obraził. A dziś mi głupio, bo dostrzegam, że było w tym też trochę mojej winy. Po zdobyciu Nangi przez zespół Moro-Txikon-Sadpara Tomasz twierdził, że to wszystko kłamstwo, że Nanga nie została zdobyta. Nie mógł się z tym pogodzić? Może. Zresztą, teraz to bez znaczenia, bo on swój szczyt już ma. Pokochał Nangę, a Nanga go pokonała – powiedziała jego siostra. Pozostanie na górze, której poświęcił tak wiele. Czy zbyt wiele?
Tomku „gdzieś na szczycie góry wszyscy razem spotkamy się”. Oddałbym wiele za to, by nie musieć pisać tego tekstu. Dziękuję i przepraszam.
P.S. Jestem otwarty na dyskusje merytoryczne. Chamskie komentarze mające na celu wyłącznie obrażenie Tomka, jego rodziny, lub członków ekipy ratowniczej będą usuwane.
Ciężko zrozumieć pasję ludziom, którzy jej nie mają. Dla nich wtedy jest to uzależnienie. Niech tak będzie 🙂
To Ty wsiadając za kółko samochodu też podpisz oświadczenie, że jak ktoś w CIebie przypierdoli to w razie czego straż niech nie robi cięcia auta, karetka nie przyjeżdzała a lekarze nie ratowali. Po co? Wtedy można ratować innych. Sorry, za język, ale nie ma nic gorszego niż ludzka ignorancja i głupota.
Wspaniały człowiek z piękną pasją i nad wyraz mądrym podejściem do życia, którego niestety brakuje w naszym społeczeństwie…
Dziękuję za ten artykuł!
Mnie bardzo szkoda Pana Tomasza, naprawdę szkoda, jakoś nie mogę się pogodzić z tym, że nie żyje, niepotrzebna śmierć.
A niech sobie jest uzaleznieniem. Zreszta kazda pasja nim jest i nasze zycie z takich uzaleznien sie sklada. Mozesz jesc cukierki, albo unikac aktywnosci fizycznej i od tego tez powaznie skrocisz sobie zycie. Tak czy siak umieramy i pozostaje nam tylko cieszyc sie ta chwila, ktora jakims kosmicznym przypadkiem wpadla w nasze rece. Twoj wpis odbiera prawo do marzen. Leczyc chcesz ludzi a tymczasem oni chca latac, plywac, wspinac sie pomimo ryzyka. Oczekiwanie, ze wszyscy zamienia sie w roboty wykonujace swoj obowiazek na rzecz spoleczenstwa unikajac za wszelka cene ryzyka jest smutne i traci brakiem fantazji, wyobrazni, odrobiny chocby polotu. Poza tym juz idac twoim tokiem rozumowania zorganizowanie wyprawy wysokogorskiej a nawet malej w Tatry to duze wyzwanie i naprawde zlozony projekt. Przy tej okazji uczysz sie rzeczy, ktore przydaja sie w tzw. normalnym zyciu. Nie ma tu znaku rownosci z heroina i alkoholem jakbys nie kombinowal. Mozna uwazac, ze kazda odmiennosc wymaga leczenia i wtracac do szpitali alpinistow, zeglarzy, pilotow, skoczkow spadochronowych (moze narciarskich tez? spore ryzyko), gejow, filozofow czy artystow. Nie chcialbym zebysmy wszyscy zamienili sie w trybiki wielkiej maszyny i robili tylko to co wiekszosc uwaza za potrzebne. Bez wyjscia poza wyznaczone ramy ten swiat nie poszedlby do przodu. Nie win innych, ze chca dalej, wyzej, szybciej, to zalatuje zwykla zazdroscia i hejtem. Oni po prostu sa inni, na pewno nie sa przecietni, wyrywaja sie sredniej i widac tobie trudno to zrozumiec. Ale na pewno jest wiele rzeczy i ludzi ktorych nie rozumiesz i to nie znaczy, ze trzeba ich leczyc. Moze to ciebie trzeba leczyc z braku wyrozumialosci i tolerancji? Ostudz troche swoje zapedy do krytykowania tych szczegolnie silnych, odwaznych i wytrwalych. Maja prawo isc swoja droga tak jak ty masz prawo spedzic zycie na kanapie.
Odpowiedziałem zbiorczo na pytania i tematy zawarte w powyższych wypowiedziach,nie tylko Twojej. Nie unoszę się. Pozdrawiam
Ale ja o żadnym powrocie nie mówiłem bo wiem że to nie realne. Po co się unosisz i mi piszesz o kasprowym czytasz w emocjach i tak odpowiadasz. Przeczytaj to jeszcze raz ale na spokojnie bez emocji. Raca to moje pytanie bo nie wiem jak to w gorze wygląda. Sam jestem pełen podziwu i pełen szacunku.
Nie wiem czy Tomasz miał taką apteczkę czy nie. Po prostu nie wiem,dlatego nie chcę spekulować. Z literatury i wypowiedzi himalaistów wiem,że każdy ten lek ma szansę zadziałać przy jednoczesnym schodzeniu w dół. Nie jest tak,że weźmie się dexametazon i można iść dalej. Każdy objaw choroby wysokościowej powinien skutkować natychmiastow zejściem,atak szczytowy nie jest możliwy,trzeba też podać tlen. Eli powiedziała,że objawy u Tomka rozpoznała na szczycie,wcześniej było ok.,później słabł z każdą godziną. Jeśli Tomek nie współpracował, a taki wniosek wyłania się z relacji Elisabeth, to niestety nie było dla niego ratunku, leki mogły nawet nie zadziałać.
Pomoc została wezwana natychmiast po tym jak Eli zauważyła zmiany u Tomka. Opóźnienie wynikało, moim zdaniem, z późnego wylotu śmigłowców (pakistańska biurokracja, pogoda).
Wg raportu PHZ Eli zaczęła schodzić w momencie,kiedy wiedziała,że nie jest w stanie zrobić więcej dla Tomka. O jakim powrocie do niego jest mowa? W warunkach zimowych? Przy -60st i odmrożeniach? Proszę zrobić eksperyment: Wyjechać w Tatry, wejść(nie wjechać!) na Kasprowy, zejść do schroniska w dolinie Kondratowej,posiedzieć dwie godziny i spróbować wejść spowrotem na Kasprowy. Do tego oczami wyobraźni dodać temperaturę -40st,wiatr 60km/h, strach o odmrożenia i utratę życia. Jeśli to nie podziała na wyobraźnię, to nie wiem co. Jeśli zaczęłaby wracać, zginęłaby. Ona schodziła w tempie 20metrów na godzinę, teraz się zastanów w jakim tempie by wchodziła, wystawiając się na działanie warunków pogodowych. Góry wysokie to nie zamknięta bańka, wiatr połączony z niskimi temperaturami zimą zabija nawet na niskich wysokościach.
Race nie ratują życia. Nawet gdyby Tomek był w stanie ją odpalić, ze względu na warunki nikt by i tak do niego nie dotarł. Powtarzam: kluczowe są warunki, dla mnie prawdziwym cudem jest,że z tej sytuacji uratowano choć jedną osobę.
Tempo 20m/godz. ponoć w takim tempie schodziła Revol, proszę pomyśleć jak musi być organizm wycieńczony. Ratowała siebie bo tylko to pozostało. A proszę mi odpowiedzieć na takie pytanie zaznaczam nie znam się na tyle dlatego pytam: czy nie można zrobić jakiś procedur (a może są, nie wiem) odnośnie wspinających się przypadek pana Tomka czy taka osoba nie mogłaby mieć przy sobie rac, wiem brzmi to śmiesznie ale w momencie uruchomienia procedury ratunkowej wydaje mi się że tak śmieszna raca mogła by dużo wnieść przynajmniej informacja (żyje czekam na pomoc). Proszę nie hejtować jeżeli istnieje podobna procedura proszę mnie do niej odwołać. Zdaję sobię rownież sprawę że jest wnoszona masa sprzętu i każdy gram ma tu znaczenie tylko mówimy o ewentualnym ratowaniu życia, Pozdrawiam.
Z wiadomości jakie rodzina Tomasza Mackiewicza przekazywała mediom nie wynikało, ze stan jest aż tak ciężki (przynajmniej ja nie pamiętam takiej informacji). Podane było oczywiście, że Eli schodzi a Tomasz został, ale pamiętam też słowa zony Tomasza, która liczyła, ze Eli jednak wróci do Tomasza bo razem będą mieli większą szansę na przeżycie. Jeśli wiedziałaby, że jej maż jest w tak ciężkim stanie, pewnie by tak nie mówiła.
<3
Mam pytanie – zaznaczam, ze jestem laikiem i rozumuję na podstawie tego co znalazłam w mediach ogólniedostępnych i społecznościowych. W wywiadzie z Adamem Bieleckim z 2013 r. znalazłam informację na temat leków jakie himalaiści ze sobą mają i zażywają w wyjątkowych sytuacjach: "Mamy ze sobą apteczkę, jesteśmy po szkoleniu medycznym. Mamy deksametazon na obrzęk mózgu, nifedypinę na obrzęk płuc. Nie bierze się ich jednak profilaktycznie, tylko w sytuacji zagrożenia." Pojawiały się informacje, że u Tomasza Mackiewicza był to właśnie obrzęk mózgu. Czy to możliwe, że on takiego leku, o którym mówił Adam Bielecki, przy sobie nie miał? Jak szybko taki lek trzeba podać, żeby zadziałał?
Nie tak wyobrażałem sobie tę akcję. Nie oceniam nie mam do tego prawa. Mam wrażenie że coś w tej akcji było nie tak.
Nie oceniam, zwracam tylko uwagę na fakt, że to nie pierwszy raz kiedy taka sytuacja się powtarza…
Ale co miała niby innego zrobić? Zostać z nim i razem zgniąć? Poczytaj sobie może najpierw trochę o naprawdę wysokich górach od ludzi, którzy w nich byli to może zrozumiesz, że tam się pomóc nikomu nie da w takich sytuacjach.
Do @Anonymous28 stycznia 2018 21:38
Leczysz swoje uzależnienia? Jeżeli tak to gratulacje – naprawdę szczere ale nie próbuj zmieniać innych, bo można zmieniać tylko siebie.
"Nie muszę się znać na górach, aby wiedzieć czym jest uzależnienie i jak się objawia." – a bierzesz pod uwagę, że tak spłycając i uogólniając tylko się ośmieszasz?
związek ma z Panią Eli, że drugi raz w podobny sposób zostawiła swojego partnera, nawet na podobnej wysokości…
Zginął, tak. Ludzie czasem hginą w górach. I jaki to ma związek z wyprawą na Nanga Parbat?
Mnie zastanawia jedna rzecz, czy Pani Eli nie wezwała za późno pomocy? I dlaczego od razu nie powiedziała, że tylko Jej jest potrzebna ta pomoc, bo z Panem Tomkiem nie było już kontaktu jak Go zostawiła… bała się, że Francuzi Jej nie pomogą? Zastanawiające jest też to, że w 2009r sama wróciła z wyprawy, a Jej partner również zginął…
Czyli każda pasja to uzależnienie.. Człowiek robił to, co kochał.
Mieszanie akcji ratowniczej z pomocą głodującym jest tutaj co najmniej nie na miejscu, zważając na to jak różne są te sprawy.
Jestem pewna, że żona Tomka na pewno dostanie odpowiednią opiekę. 🙂
A jego ojciec miał pełne prawo do jakichkolwiek pretensji. Nie ma co się oszukiwać, chciał mieć syna przy sobie całego i zdrowego, najlepiej natychmiast. Czysty ludzki odruch.
Mam jedynie nadzieję, że Tomek nie cierpi już tak jak cierpiał podczas czekania na pomoc.
Dziękuję za tę opinię. Pozdrawiam
Góry, wspinanie, wyprawy dla jednego uzależnienie dla innego pasja, hobby, sposób na życie. Tomek z samego dna wspiął się na szczyt (i dosłownie i w przenośni) zainspirował wielu do zmiany w życiu nie tylko do gór. Jego charakter, osobowość i podejście do świata pokazało wielu, że marzenia można spełniać. Dla Tomka Nanga to nie tylko góra którą trzeba było zdobyć. Jak on sam to nazywał – mistycyzm, coś co połączyło go z tą górą. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze, to jak on o tym opowiadał, jak to przeżywał. Tomek do zobaczenia na górze.
Mimo, że nigdy nie dowiemy się, jak było, fakty pozostają takie, że pan Tomasz był heroinistą. Z heroinizmu się nie wychodzi. W nim ma się przerwy. Być może Pan Tomasz zamienił jedno uzależnienie na drugie (co nie daje prawa do generalizowania na temat himalaistów). Jego wypowiedź z 2016 r. o Nanga wskazywałaby na to. Wniosek? Jedni idą być może po śmierć, inni idą na pewno po życie. Nie jesteśmy po tej tragedii ani mądrzejsi, ani głupsi. Ośmiotysięczniki pochłonęły do tej pory prawie 60 Polaków. Pan Tomasz jest po prostu kolejnym, który mniej lub bardziej odszedł do historii polskiego himalaizmu. To, o czym musimy pamiętać, i to, o czym warto pamiętać, to postawa uczestników wyprawy na K2, gdyż to oni dostarczyli nam dzisiaj wartościowej lekcji. Takie postawy to dzisiaj rzadkość. To jest prawdziwa godność, waleczność, odwaga i szlachetność, która przejdzie do historii. Polacy dopisali kolejny rozdział do historii światowego himalaizmu, i to w czasach rosnącego egoizmu i merkantylności relacji międzyludzkich w ogóle, nie tylko w wyczynowych sportach estremalnych. Dzisiaj możemy być dumni, że polska ziemia wydała takich synów. Życzyłbym sobie sam być takim człowiekiem, życzyłbym tego nam wszystkim. Gdybyśmy byli właśnie tacy jak członkowie akcji ratunkowej, bylibyśmy lepszym narodem, lepszymi Polakami, lepszymi ludźmi. W zalewie hejtu pochylmy się nad tym, czego nauczyli nas Urubko, Bielecki, Tomala i Botor. Że bycie człowiekiem na wskroś moralnym i empatycznym, gotowym do bezwarunkowych poświęceń w imię humanizmu, w imię szacunku do życia obcego człowieka może być tym, co przywraca wiarę w ludzkość i inspiruje tysiące innych.
Jesli naprawde chcemy wgryźć sie w temat dlaczego, po co itp proponuje lekturę choćby fragmentu książki prof Zdzisława Ryna, ktory jest psychiatrą,ale tez uczestniczył w wielu wyprawach
https://goryksiazek.pl/2015/11/zdzislaw-jan-ryn-gory-medycyna-antropologia
(Naprawde warto chociaż ten fragment)
Z drugiej strony troche inne spojrzenie na to po co dlaczego itp ma prof Jan Hołówko filozof i etyk – to tutaj –
http://wyborcza.pl/magazyn/1,124059,16475026,Gladiatorzy_i_harcerze.html
Niezależnie od tego co przyjmiemy za wyjaśnienie wolność polega na wyborze za ktory musimy ponieść konsekwencje.
Pozdrawiam
Leszek
To ja dziękuję za poświęcenie chwili i przeczytanie. pozdrawiam
Dziękuję za ten artykuł. W tym morzu polaczkowej żółci i mądrzących się "ekspertów" tak dobrze jest dowiedzieć się, że jest wielu, którzy czują i myślą inaczej. Kiedyś powiedziano by "po ludzku"… Dziękuję.
Dzięki Aniu.
Podsumowując: Wypowiedziałeś się o uzależnieniach, na których, jak twierdzisz, się znasz, bo uważasz himalaizm za pewnego rodzaju uzależnienie. Ok. Szanuję Twoją opinię. pozdrawiam
Czytam właśnie wpis z 3 marca.. i Jest tak takie zdanie "Czy Tomek Mackiewicz powróci jeszcze kiedyś na górę, która stała się dla niego prawie drugim domem?" Aż mnie chwyciło za serce.. [*] Pozdrawiam
Tak może pisać tylko siedzący na kanapie w ciepłym pokoju nieustanny internauta wygrzebujący informacje i piszący swoje największe mądrości. Zero poznawania życia w jego wielu formach. Wielki szacunek dla całej akcji ratunkowej. Szkoda, ze musiało do niej dojść, ale takie są góry. Ekipa z K2 zrobiła nieprawdopodobną pracę – jestem pełen podziwu.
dziękuję za ten wpis…
też wkurzyłem się na Tomka po tym, jak zaczął tę swoją wojenkę z Moro i spółką…
też jest mi teraz bardzo przykro, że całą ta akcja zakończyła się niepowodzeniem…
mam nadzieję, że odnalazł spokój.
Z uzależnieniem sie nie walczy. Trzeba je zaakceptować i leczyć. Nie muszę się znać na górach, aby wiedzieć czym jest uzależnienie i jak się objawia. Przykra jest nikła świadomość społeczna dotycząca tematu uzależnień. Świadczy o tak samo nikłej odpowiedzialności.
No jak się czyta tutaj co poniektórych to wnioski można mieć takie: jak czegoś nie rozumiesz, nie potrafisz sobie logicznie wytłumaczyć – odpowiedź jest jedna jasna i prosta jak słońce = to uzależnienie i z tym trzeba walczyć. Polscy eksperci od wszystkiego zawsze pomocni i zawsze pod ręką.
..dziękuję za ten tekst…..będę pamiętać:
te 40 godzin , w których śledziłam losy Wspaniałej 4
te piękne słowa
a także te zawarte w dzienniku pisanym pod K2…
jest to lekcja życia, pokory i człowieczeństwa na najwyższym nie osiągalnym dla większości poziomie …
"Niech pierwszy rzuci kamieniem, ten kto jest bez winy" – widać, że jako anonim rzuca się i lekko i łatwo. Kolejny ekspert od wszystkiego.
Nigdy się nie wypowiadałam na forach bo uważałam, że moje opinie są moje i nie mam potrzeby się dzielić nimi z całym internetowym światem. Ale dzisiaj już mam dosyć czytania tych bzdur, które wypisują ludzie nie mający żadnego pojęcia o górach. Mam wrażenie, że to właśnie Ci ludzie, którzy na górskie szlaki wybierają się w klapkach i sandałach ale na forach mają złote rady. Tomek pokochał góry i wielu tego nie rozumie ok macie do tego prawo ale po co ten jad, który wylewacie? Daje Wam to coś? Dlaczego nie zostawcie tego dla siebie?
Ja do ostatniej minuty miałam nadzieję, że on odzyskał siły i zaczął schodzić, a nasi BOHATEROWIE uratują i jego. Niestety stało się inaczej. Współczuję wszystkim bliskim bo oni teraz cierpią. Ale myślę, że oni go rozumieli i byli świadomi tego, że każda wyprawa wiąże się z ryzykiem więc nie wypowiadania się za nich. Nie oceniacie, nie wydawanie osadów i zajmie się sobą.
Aaaa i ludzie wolę żeby moja kasa szła na ratowanie takich LUDZI niż żeby dawno miliony z budżetu państwa na jednego człowieka.
Nad rodziną Tomka też się pochylono. Pieniądze ze zbiórki, po opłacenou akcji ratunkowej, zostaną przekazane rodzinie Tomka.
Do Osiem Tysięcy:
Nikt nie każe ratować głodujących dzieci w tym momencie – mowa o odpowiedzialności i zasadach logiki:
jeśli wybierasz sie na ryzykowną wyprawę i się nie zabezpieczyłeś, nie możesz w żaden sposób oczekiwać i mieć pretensji że Ci nikt nie pomógl, a w każdym razie takie odnoszę wrażenie kiedy mowa o opłaceniu helikopterów!
Nie można mieć też pretensji jak Ojciec Tomka(w każdym razie taka była jego wypowiedz przez media – o ile to prawda), że ratownicy nie spróbowali go ratować… Sorry oni też świetnie zdają sobie sprawę jak jest i nie można narażać życia niepotrzebnie przekładając na płaskie życie: nie masz pewności w pływaniu to nie skacz z pomocą tonącemu bo i sam utoniesz…
Sorry tak jest, najgorsze jest w tym wszystkim to że została żona z trójką dzieci… i nad nimi się nikt nie pochyla, nie pojawia się żadne konto, nie działa ambasada… Tomek umarł w objęciach kochanki i tak niech zostanie szczęśliwy na wieki!
Nie zapłaciliśmy jako podatnicy ani złotówki za akcję. Rząd udzielił gwarancji finansowych,ale akcja zostanie opłacona z pieniędzy pochodzących ze zbiórki internetowej,a do niej dokładali się Ci, co chcą. Nikt nikogo nie zmuszał.
O uzależnieniu może i racja. Ja tego uzależnienia nie dostrzegam, raczej pasję. Ale to nie blog o chemii mózgu i czuć towarzyszących wspinaniu,tylko historii himalaizmu.
Podsumowując: Każdy jest wolnym człowiekiem i podejmuje decyzje za siebie. Każdy ma też sumienie. Pozdrawiam
jestem marynarzem….zmagam się ze sztormami, wiatrem…boje się zniknąć ..jaki jestem maly czuje wtedy…i choć nie wierzący to prosze o pomoc…
Trzymaj się Tomek!!!
Meritum mojego wpisu i jego zasadniczym przekazem jest fakt iż uważam iż wspinanie sie na 8000 czy mniej to UZALEŻNIENIE. I jako takie powinno być leczone. W którym miejscu wyjaśniłeś mi, że nie mam racji?
Sam fakt wchodzenia na górę i zdobywanie szczytu wywołuje bardzo silne emocje. Euforie nawet. Chyba się zgodzisz? Ośrodek nagrody w mózgu jest pobudzany tak samo jak alkoholem czy amfą. Kiedy brak jest emocji związanych z tymi czynnościami organizm uzależnionego domaga sie powrotu do stanu dostarczającego emocji czyli "nagrody". I choć by się waliło i paliło uzależniony robi wszystko aby osiągnąć jego ulubiony stan.
Gdzie tu hejt? Gdzie mi wyjaśniłeś, że tak nie jest? Jedyne co zrobiłeś to autorytatywnie stwierdziłeś "tak nie jest". Każdy alkoholik i narkoman w ten sposób broni się przed przyznaniem się do choroby…
Musze sie niestety zgodzic z poprzednim Anonimem. Kto kogo zmuszał – no właśnie przeczytaj ten blog: https://mobile.facebook.com/notes/polski-himalaizm-zimowy-2016-2020-im-artura-hajzera/dzienni-wyprawowy-cz-vi/1595066003873347/?_rdc=1&_rdr&refsrc=http%3A%2F%2Ft.co%2FgpUTrixbBB
Jakos mimowolnie obciążamy francuzów za brak reakcji w tym rzad francuski za nie danie kasy, z drugiej strony my jako podatnicy zapłaciliśmy za heli…
Nie kwestionuje ze nie trzeba pomagać a wręcz należy, ale kwestionuje, że obwiniamy innych, od których nie oczekujemy pomocy że jej nie udzielili.
Zgadzam się też z tym, że jeśli ktoś jest odpowiedzialny (w tym przypadku za rodzinę) nie idzie na olbrzymie ryzyko ze śmiercią – co innego przypadek – tutaj mamy świadome działanie i w żaden sposób nie idzie tego logicznie wyjaśnić – to jest po prostu uzależnienie – takie same jak inne tylko lepiej wyglądające bo jakże szczytne cele! Proszę mi nie wmawiać że nie wiem o czym mówię bo przyjaciel mojego wujka został w górach, a mój kolega odpadł od ściany i leczył się prawie rok i też wrócił – jak uzależniony – tego już nie sposób wyleczyć. Zawsze można powiedzieć że tej pasji nie sposób zrozumieć- nie wchodzę z tym w dyskusję, ale też nie róbmy dzieci jeśli nie będziemy za nie odpowiedzialni, no cóż tak to trzeba ocenić włączając sie w dyskusję.
Współczuję rodzinie!
P.S. Polscy himalaiści mieliby ratować głodujące dzieci a armia łapać pakistańskich pedofilów? O czym Ty piszesz w ogóle?
Ale z czym ja mam dyskutować? Wytłumaczyłem Ci,że nie masz racji i tyle. Prawdy w tym jest tyle co w zwyczwjnych hejterskich wpisach w sieci. Oni wchodzą na góry ponad 8000 metrów, a Ty na bloga,który ani Cię nie interesuje, ani nie poważasz ludzi o których tu mowa. Więc o co Ci chodzi?
1. Przymusie wewnętrznym ratujących chociażby.
2. Pakistańczyków. Swoje rodziny. Głodujące dzieci. Ofiary pedofilii….
3. Masz jakieś argumenty, czy tylko prawda w oczy kole?
Pięknie napisane… Zawsze podziwiam ludzi z takimi pasjami… Chapeau bas… Tomku…
Wypisujesz bzdury. Tyle. Oczywiście masz do tego prawo.
1. O jakim przymusie akcji ratunkowej piszesz? Kto kogo zmuszał?
2.kogo w tym czasie mogla ratowac pakistanska armia i wspinacze spod K2?
3.na tym blogu jest i będzie więcej wpisów wychwalających himalaistów, więc doprawdy nie wiem po co tu wszedłeś/weszłaś i czego oczekujesz?
Pisałem o tym na TT. Nikt nie odbiera zasług ś.p.Arturowi, Robowi i Garry'emu. Ale to było latem, nie było tak złej pogody,teren nie był tak trudny, Marciniak był w obozie 1 na wysokości ok.5800. To zupełnie inna akcja, choć też wspaniała i warta wspominania,a środowisko o nie doskonale wie. Czasy również były inne, media właśnie przez te "czasy" tego tak nie nagłaśniały i trzeba to zrozumieć.
Himalaizm, jak i wiele sportów ekstremalnych jest uzależnieniem. Jeżeli człowiek traci kontrolę nad tym co robi i z własnej woli (a faktycznie powodowany uzależnieniem) naraża swoje życie, naraża rodzinę na konsekwencje, naraża społeczność na przymus organizowania akcji ratunkowych (w tym czasie można by ratować innych ludzi), to czym różni się jego uzależnienie od uzależnienia alkoholika?
Oczywiście himalaista natychmiast znajdzie milion powodów, dla których nie można wkładać do jednego worka obu spraw. Usprawiedliwi i w patetyczny sposób będzie umiał wyjaśnić jak fantastyczną sprawą jest pchanie sie w paszczę śmierci.
Każdy alkoholik o IQ ponad przeciętną też jest w stanie zracjonalizować swoje najgłupsze nawet działania.
Ludzie, którzy zostawiają swoje rodziny po to by iść w góry, wiedząc jak niebezpieczne to jest wykazują się nad wyraz wielkim brakiem odpowiedzialności. Skończmy z apoteozą bezmyślności. Ja rozumiem – ktoś nie ma dzieci i chce iść w góry ginąć – jego sprawa. Niech podpisze papier, że nie chce być ratowany i niech śmiga.
Argumentacja używająca opisów niesamowitych wrażeń związanych z wejściem na jakąś górę do mnie nie dotrze. Alkoholik, czy narkoman też przeżywa stany ekstatyczne i może opowiadać o nich godzinami.
Uzależnienie od wysokiej amplitudy stanów emocjonalnych pozostaje uzależnieniem. Czy do stanów tych doprowadza alkohol, wspinanie sie po górach, czy masturbacja przy podglądaniu sąsiadki – jest bez znaczenia. Uzależnienia trzeba leczyć, a nie wychwalać uzależnionych, robi z nich bohaterów, a potem kiedy jeden z drugim ginie – robić durne miny i roztrząsać jak to bohater zginął w górach. Żenada.
http://off.sport.pl/off/1,111379,14029258,Lho_La_1989__Najwieksza_tragedia_w_historii_polskiego.html
"Od śmierci w dolinach zachowaj nas Panie". To podobno były słowa Andrzeja Zawady na krótko przed jego odejściem. Jego Bóg nie wysłuchał… Tomka tak…
Dziękuję za piękny artykuł.
Broniłam się przed zainteresowaniem historią Tomka i Eli. Jestem człowiekiem, który okropnie przeżywa takie historie, co najmniej jakby to mój przyjaciel został w namiocie na tej górze.
Strasznie smutna historia. Mam nadzieję, że rzeczywiście zdobył szczyt swojej ukochane góry, że odszedł z myślą iż jego marzenie się spełniło. Musiał być wspaniałym człowiem a do tego cholernie upartym skoro wciąż wracał do podnóży Nanga Parbat.
Mnie nie opuszcza przeczucie, że on wciąż żyje, że ma w sobie taką chęć życia, że nie poddał się i nadal walczy. Chciałabym, aby tak było, ale czy jest to możliwe po takim czasie, w takich warunkach,z takimi obrażeniami?
Wyrazy współczucia dla rodziny Tomka. I dla rodzin wszystkich wspinaczy. Niewyobrażalne przeżycia.
Maciek, pięknie napisane. Smutno…?
Piękne pożegnanie …prawdziwa pasja za ktorą oddaje sie życie …��
jestem wzruszona historią Tomka, tak pozytywny człowiek, który w życiu przeszedł wiele, do końca miałam nadzieję, że jednak uda się go uratować.. ta niesamowita akcja ratunkowa, śledziłam ją z zapartym tchem i łzami w oczach, jak okazało się, że jednak nie idą po niego.. ta straszna fala hejtu jaka się wylała po informacji, że Tomek potrzebuje pomocy, widziałam tylko pojedyncze komentarze i nie mogłam pojąć tej ludzkiej nienawiści do człowieka, którego ci ludzie nie znają.. mam tylko nadzieję, że to prawda, że zdobyli Nangę i został na tej górze, którą pokochał, ze świadomością, że to osiągnął
Myślę, że bardziej piękna. Smutna jest dopiero teraz.
Dziękuję.
Biorę pod uwagę całokształt akcji. Zachowanie polskiej ekipy pod K2, kiedy zgłosili się wszyscy, transport śmigłem spod jednej góry pod drugą, pokonanie kilometrowej ściany w kilka godzin zimą i po ciemku. Jeśli były bardziej spektakularne akcje, bardzo chętnie o nich poczytam.
pozdrawiam serdecznie
Przede wszystkim chodziło o sprawę pierwszego wejścia na Nangę.
Historia Tomka piękna i smutna.
Przepiękny artykuł…
"..zostanie zapamiętana też akcja ratunkowa, której światowy himalaizm do tej pory nie doświadczył."
A to dlaczego? Heroicznych akcji ratunkowych było w historii himalaizmu naprawdę bez liku. Wiele z nich nie zostało nagłośnionych.
[*] …On pokochał Nangę A Nanga pokochała Tomka, śpij w spokoju na swojej górze.
"Wielokrotnie miewałem do Tomka pretensje o to, w jaki sposób trwoni swój dorobek poprzez wdawanie się w wojenki ze wszystkimi, którzy nie podzielają jego poglądów."
A jakie jego poglądy były by móc zrozumieć Twoje zdanie?